sobota, 12 stycznia 2019

1


*Lew*

Westchnąłem po raz kolejny dzisiejszego poranka, choć tym razem odgłosowi towarzyszyła próba wybrania czegoś przyzwoitego z szafy pełnej ubrań. Moje zdenerwowanie z każdą kolejną minutą było coraz większe, a ja zaczynałem żałować, że nie wymyśliłem czegoś, żeby nie iść na to głupie spotkanie absolwentów, jakie wymyśliła sobie klasa z którą uczęszczałem do liceum. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego chcą się spotkać po tylu latach. Oni nigdy mnie nie obchodzili, a ja nigdy nie obchodziłem ich.

A jednak zdecydowałem się potwierdzić swoją obecność na tym zlocie. Prawdopodobnke po prostu chciałem tam udowodnić sobie, że oni są nie warci mojej uwagi, a im pokazać, że jestem bardziej wartościowy niż im się wydawało.

Zakładając na siebie czarny podkoszulek z nadrukowaną na nim szarą kobietą robotem rozmyślałem nad tym, co czeka mnie na miejscu. W końcu minęło już trochę ponad pięć lat odkąd widziałem ich wszystkich. Czy pozakładali rodziny? A może mają już dzieci?

Wkładając buty i zamykając mieszkanie na klucz próbowałem przypomnieć sobie imiona i nazwiska osób, które kiedyś widywałem codziennie, jednak przed twarzą widziałem tylko blond loki, a w mojej głowie była totalna pustka. Postanowiłem jednak się tym nie przejmować, byłem pewien, że inni też mnie nie pamiętają. Ta myśl mnie pocieszyła do tego stopnia, że wsiadając do samochodu postanowiłem zerknąć w lusterko, aby upewnić się, że wyglądam olśniewająco jak zawsze. Nie zawiodłem się. Brązowe włosy postawione na żel były seksowne i eleganckie jak zawsze, a czekoladowe oczy idealnie komponowały się z białymi zębami, jakie ukazywałem podczas uśmiechu. Brwi, które nie były ani za małe ani za duże również prezentowały się perfekcyjnie.

Zadowolony z siebie odpaliłem auto i włączyłem się do ruchu drogowego, pozwalając sobie na zrelaksowanie się przy ulubionej, mocnej muzyce. Poruszałem głową w rytm i śpiewałem wraz z wokalistą i dzięki temu nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się na miejscu. Jakaś szalona dziewczyna stwierdziła, że jej duży dom jest idealnym miejscem aby się spotkać w nim po latach.

Zaparkowałem samochód przy drodze i ruszyłem w stronę ładnego, brązowego domu z dużym ogrodem. Przez okna widziałem rozmawiających ze sobą ludzi i domyśliłem się, że jestem jedną z ostatnich osób, jakie dotarły. Jak zawsze, król musi mieć wielkie wejście.

Dotarłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem, a już po chwili otworzyła mi wysoka, ruda dziewczyna o ładnej twarzy i zielonych oczach. Przez chwilę mi się przyglądała, ale prawie natychmiast rozpoznała kim jestem.

-Leon? Leon Górecki?- Spytała uradowana.

Jej głos przypomniał mi kim ona jest. W szkole zawsze otaczał ją tłum koleżanek, a ona sama ubierała się ładnie i raczej skromnie i tak też się zachowywała. Z rudej gówniary wyrosła na piękną, młodą kobietę.

-Eliza Kania, prawda? -Spytałem.

Uśmiechnęła się do mnie pięknie i pokazała obrączkę założoną na palec.

-Właściwie to od niedawna Eliza Wróbel. -Poprawiła mnie.

Wiedziałem, że wszyscy oprócz mnie postanowili się ustatkować. Teraz tylko ja nie będę miał do opowiedzenia historii z mojego życia małżeńskiego, z tego tylko powodu, że ono nie istnieje.

-W takim razie gratuluję świeżej pani Wróbel i cieszę się twoim szczęściem. -Odparłem, przytulając kobietę.

Ona zaś zaprosiła mnie do środka i spytała, czy nie mam ochoty na kawę lub herbatę. Poprosiłem o to pierwsze i po chwili zgodnie z instrukcjami  gospodyni trafiłem do salonu z kubkiem zawierającym w sobie napój bogów, który miał mnie ostatecznie rozbudzić. Rozglądałem się po twarzach ludzi szukając kogoś, kogo potrafiłbym rozpoznać, jednak nie znalazłem osoby z którą chciałbym porozmawiać. Wszyscy wydawali mi się nudni i przeciętni.

Zrezygnowany próbowałem znaleźć jakieś wolne miejsce siedzące na jednej z wielu kanap i wtedy zauważyłem mojego starego kumpla z ławki, ruszyłem więc w jego stronę. Po chwili on też mnie zobaczył i jego twarz rozpromienił uśmiech. Pomachał w moją stronę, a ja mu odpowiedziałem tym samym. Już po chwili staliśmy obok siebie ściskając się i poklepując po plecach.

-Stary, normalnie wieki cię nie widziałem!- Zawołał po naszym przywitaniu. -Tęskniłeś?

Uśmiechnąłem się pod nosem. Za Konradem nie dało się nie tęsknić.

-Brakowało mi ciebie. Ej, a gdzie się podział twój czarny irokez? -Zapytałem zauważając zmianę na głowie młodego mężczyzny.

W odpowiedzi mój rozmówca udał, że ociera niewidzialną łzę po czym pokazał mi na telefonie swoje zdjęcie w karetce pogotowia.

-Zostałem ratownikiem medycznym, trzeba się jakoś prezentować. -Oznajmił. -A ty, co porabiasz w życiu?

-Jestem grafikiem komputerowym. -Pochwaliłem się.

Konrad wiedział, że to zajęcie było moim marzeniem już od dawna, więc bardzo ucieszył się, że udało mi się je spełnić. Jednak potem nasza rozmowa zeszła na inny temat. Bardzo niewygodny temat, o którym wolałem zapomnieć.

-Widziałeś się już może dzisiaj z... no wiesz z kim?- Spytał mój kolega niepewnie.

Westchnąłem i pokręciłem głową, potem jednak spojrzałem w niebieskie niczym niebo oczy Konrada.

-Myślisz, że tu jest? Albo, że przyjdzie?- Zadałem pytanie, które męczyło mnie od rana.

On jedynie uniósł ramiona w górę, pokazując tym gestem, że nie ma pojęcia jaka odpowiedź jest dobra na moje pytanie.

-Rozmawialiście od tamtej nocy?- Dopytywał się czarnowłosy.

Ponownie zaprzeczyłem, dodając, że z tą osobą nie miałem więcej żadnego kontaktu. Co nie oznacza, że go nie szukałem. Jednak zniknęła ona z mediów społecznościowych, a nikt nie wiedział, do jakiej szkoły poszła. Takim oto sposobem nasz pierwszy stosunek płciowy był też naszym ostatnim spotkaniem.

Konrad widząc, że zatonąłem we wspomnieniach pomachał mi dłonią przed twarzą, a gdy to nie pomogło dmuchnął mi do ucha. Dopiero wtedy oprzytomniałem.

-Chciałbym już o niej zapomnieć. Kogo interesuje przeszłość i historia? Rozpamiętywanie jej zostawię historykom. -Oznajmiłem uśmiechając się lekko.

-I bardzo dobrze, stary! Nie ma co się przejmować jakąś laską. Tego kwiatu jest pół świata, jak nie ta to inna i tego typu bzdury. -Żartował posiadacz niebieskich ślepi, aby rozluźnić nieco atmosferę.

Nie chciałem wyprowadzać go z błędu i informować o tym, że nie gustuję w kobietach. Taki wielki fan kobiecych piersi jak on mógłby tego nie zrozumieć, a ja nie miałem siły tłumaczyć. I do tego byłem pewien, że to jest nasze ostatnie spotkanie. Każdy przecież miał swoje życie, a spotkania takie jak te zajmowały zbyt wiele czasu, do tego były całkowicie zbędne. Byliśmy już w końcu dorośli, takie zabawy nie pasowały do grafików ludzi biznesu, zarobionych mam czy kochających mężów. 

-Masz rację. -Odpowiedziałem zamiast tego.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a następnie Konrad wypatrzył w tłumie kogoś, z kim bardzo chciał porozmawiać. Najprawdopodobniej ten ktoś był ładny i posiadał duże piersi, ponieważ w oczach mojego dawnego kolegi z ławki błyszczały iskry podniecenia. Nie zatrzymywałem go i sam użyłem głupiej wymówki w stylu "toaleta".

Pozwoliłem sobie dokładniej przyjżeć się wystrojowi salonu i w duchu musiałem przyznać, że Eliza jest w tym dobra. Wszystko w pomieszczeniu do siebie pasowało, tworząc razem jedną, przytulną całość. To prawdopodobie była ta kobieca ręka, której brakowało w moim mieszkaniu. Podszedłem bliżej do znajdującego się na ścianie obrazu, który przedstawiał anioła. Postać ta miała długie blond włosy i płakała. Obejmowała się rękami, jakby chciała zniknąć z tego świata. Przypominało mi to zachowanie osoby, o której rozmawiałem wcześniej z Konradem.

Ciekawe, czy ten anioł też miał za sobą okropny seks i czy to dla tego płakał. Jej taki powód wystarczył, by zerwać ze mną kontakt na kilka lat. Zachowała się jak rozpieszczony dzieciak, który dowiaduje się, że prezenty na gwiazdkę są od rodziców a nie od grubasa z białą brodą.

Dla mnie tamta noc była jedynie ostatecznym testem dla mojej seksualności, a po wszystkim przestałem wmawiać sobie, że nie jestem gejem. Zrozumiałem, że nadal jestem sobą i to tak samo męskim, jak jeszcze przed zrozumieniem prawdy.

Od tych jakże głębokich myśli oderwał mnie głos Elizy, która postanowiła oficjalnie wszystkich przywitać.

-Cieszę się, że wszystkim udało się dotrzeć, co tylko pokazuje jak zżytą i zgraną klasą byliśmy. Choć minęło już tyle lat, to nic się nie zmieniliście, no poza Konradem i jego fryzurą.- Po słowach gospodyni rozległy się śmiechy. -Próbowałam namówić panią Bigosik, żeby do nas dołączyła, ale powiedziała, że ma nas tak bardzo dosyć po tych latach, jakie z nami spędziła, że nie chce nas więcej na oczy widzieć.

Na wspomnienie licealnej wychowawczyni na twarzy wszystkich pojawił się lekki strach. Faktycznie, pani Bigosik była potworem w ludzkiej skórze i aż dziwne było, że nie zabiła żadnego swojego klasowego wychowanka. Jednak wiadomo było, że często miała na to ochotę.

W tym momencie dotarło do mnie, że Eliza powiedziała, że na spotkanie dotarła cała nasza klasa. Rozejrzałem się po salonie. Ona też musiała gdzieś tu być. Chciałem, żeby mi wyjaśniła swoją reakcję z tamtej nocy, abym mógł pozbyć się tego poczucia winy. Ona musiała mnie upewnić w tym, że to, iż wykożystałem ją aby sprawdzić swoje seksualne upodobania, nie było niczym złym. Musiałem od niej usłyszeć, że się nie gniewa, bo przecież nic takiego się nie stało, że czerpała z tego przyjemność, a ja ją zaspokoiłem. Ona była powodem mojego pojawienia się tutaj, więc poniesie za to konsekwencje i się wytłumaczy. Bo jeśli tego nie zrobi, to nie wiem, jak ja sobie dam dalej radę. Nie potrafię dłużej ignorować poczucia winy i ciągle wracającej do mnie we śnie jej zapłakanej twarzy. Może ją bolało? Czy nie byłem wtedy delikatny? Bez niej się tego nie dowiem, co oznacza, że muszę ją odnaleźć.

Eliza przestała przemawiać i wszyscy wrócili do wcześniej prowadzonych rozmów. Ja sam ostatni raz spojrzałem na obraz płaczącego anioła i odwróciłem się aby odejść. Jednak gdy tylko ruszyłem przed siebie poczułem, że ktoś na mnie wpada, a następnie na mojej koszulce znalazła się kawa tej osoby.

-Przepraszam! Nie zauważyłem cię i oczywiście nawet nie potrafię przejść jednej długości pokoju bez rozlewania kawy. Poczekaj, gdzieś tu mam chusteczki, zaraz to szybko wytrę. Na szczęście kawa była już prawie zimna, więc cię nie zraniłem. Ale i tak błagam o wybaczenie.

Spojrzałem na sprawcę zamachu na moją koszulkę i poczułem, nagłe olśnienie na widok blond włosów sięgających tej niskiej osobie do brody. Gdy tylko mój rozmówca znalazł chusteczki podniósł wzrok na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Widziałem przed sobą tylko te zielone oczy, tym razem pozbawione łez. Nie mogłem uwierzyć, że ze wszystkich osób wpadłem akurat na nią. Czy rozmowa była nam przeznaczona?

-Marianna? -Spytałem, ale już wtedy wiedziałem, że w jej obrazie coś mi nie pasuje.

Przyjżałem się jej i zauważyłem całkowity brak wcześniej delikatnie zarysowanych piersi. Również głos Marianny był niższy. Dodatkowo ubrana była w męskie ciuchy, a jej długie włosy były już tylko wspomnieniem. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo.

-Michał. Już nie Marianna tylko Michał. Michał Lisowski. -Odparła, poprawiając czarne okulary kujonki, które odrobinę zsunęły się jej z nosa.

Prawdopodobnie otworzyłem wtedy buzię ze zdziwienia. Marianna stała się facetem? To przecież było niemożliwe, przecież jeszcze w liceum była typową kobietą. Chociaż, czy na pewno tak było? Nigdy się nie malowała, ubierała czasem męskie, za luźne na nią ubrania, nie interesowała się tym, czym dziewczyny się interesowały. Nie umawiała się też z chłopakami.

-Michał? -Powtórzyłem, jakby wypowiedzenie tego wszystkiego na głos miało sprawić, że zrozumiem.

Ale tak się nie stało. Nadal nic nie rozumiałem. Marianna, nie, Michał westchnął. Zobaczyłem smutek w jego pięknych, zielonych oczach i chciałem go pocieszyć. Nie obchodziło mnie w tym momencie, czy jest kobietą, facetem czy osłem. Nie chciałem tylko, żeby był smutny.

-Proszę chusteczki. Chociaż one już niezbyt pomogą. Może wezmę tą koszulkę i ci ją wypiorę a potem zwrócę? Albo oddam ci za nią pieniądze.- Mówił blondyn. -Ile mam ci oddać?

Wyciągnął portfel z kieszeni gotów zapłacić mi za wyrządzoną szkodę. Ja jednak powstrzymałem go i zwróciłem się do niego.

-Dlaczego zerwałeś ze mną kontakt?- Zapytałem, jakby to było dla mnie najważniejsze.

Widziałem po nim, że jest zmieszany, ale nie zamierzałem przestać. Nie teraz, kiedy w końcu mogłem poznać prawdę.

-Dlaczego wtedy płakałeś?- Spróbowałem dowiedzieć się chociaż tego, ponieważ na poprzednie pytanie nie uzyskałem odpowiedzi. -Czy zrobiłem coś nie tak? Bolało cię?

Powiedział coś bardzo cicho, więc poprosiłem go o powtórzenie tego głośniej tak, abym mógł usłyszeć. Nabrał powietrza i spełnił moją prośbę.

-Wtedy upewniłem się, że nie jestem dziewczyną. To tak bardzo mnie zabolało, że się rozpłakałem. Bałem się tego, że jestem inny i nie wiedziałem jak to przyjmą ludzie, na których mi zależy. Dodatkowo miałem wyrzuty sumienia, że cię wykorzystałem do tego, nie umiałem potem spojrzeć ci w twarz. Wstydziłem się tego i nadal się wstydzę. Przepraszam cię, Leon.

On też chciał się wtedy sprawdzić? Czy to możliwe, że pomogliśmy sobie wzajemnie odkryć siebie? Mimo, że się zraniliśmy i musieliśmy nauczyć się życia z wyrzutami sumienia i myślami, czy tak musiało być, to jednak pomogliśmy sobie, choć żaden o tym nie wiedział. Poczułem, że też muszę wyjaśnić Michałowi, jakie były moje motywy.

-Nie przejmuj się, ja też wtedy się sprawdzałem. Upewniałem się, czy jestem gejem. -Wyznałem.

Pokiwał głową ze zrozumieniem i spytał o wynik mojego eksperymentu.

-No, hetero to bym siebie nie nazwał.- Odparłem.

Wtedy chłopakowi przypomniała się moja poszkodowana koszulka i zaczął mnie ponownie za nią przepraszać, oferując wypranie jej lub oddanie za nią pieniędzy. Gdy odmówiłem po raz kolejny, chłopak zaproponował:

-To może chociaż dasz się wyciągnąć na kawę w ramach przeprosin?

Uniosłem brwi do góry.

-A co, chcesz mnie oblać jeszcze raz?- Spytałem.

Momentalnie wyraz twarzy Michała się zmienił na przerażony. Widocznie nie zrozumiał mojego żartu. Udało mi się go powstrzymać od wypowiedzenia nowej fali przeprosin i zgodziłem się na wspólną kawę.

-Teraz idziemy? Zlot przecież nadal trwa.- Zauważyłem.

Na moje słowa chłopak odpowiedział prychnięciem i celną uwagą:

-Nie udawaj, że chcesz tu być.

Takim oto sposobem pięć minut póżniej znaleźliśmy się w moim samochodzie, a po kolejnych dwudziestu siedzieliśmy w uroczej kawiarence. Każdy z nas powoli pił zamówiony napój, gdzie u mnie była to mocna, czarna kawa, a u blondyna twór kawopodobny, zepsuty ogromną ilością dolanego mleka i dosypanego cukru.

-To powiedz, co teraz robisz w życiu?- Zagadał Michał odkładając naczynie z którego pił na talerzyk.

-Jestem grafikiem.- Powtórzyłem drugi raz tego dnia.

Spowodowało to krótki śmiech u mojego rozmówcy. Spojrzałem na niego zdziwiony, oczekując wyjaśnień.

-Czyli poszedłeś w nowoczesność? Ja w przeciwieństwie do ciebie zostałem w przeszłości.- Powiedział dosypując do napoju jeszcze więcej cukru.

Milczałem, mając nadzieję, że sam rozwinie temat, jednak on tego nie zrobił.

-Co to znaczy, że zostałeś w przeszłości?- Spytałem.

-Jestem nauczycielem historii.- Zdradził.

Zdziwiło mnie to, że tak zamknięta na ludzi osoba postanowiła uczyć młodzież. Jednak Michał wydawał się być inną osobą niż Marianna, z którą chodziłem do klasy. Był bardziej otwarty, rozmowy które prowadził były bardziej swobodne, nie jąkał się. Czy tyle dało mu pozbycie się ciała, którego nie chciał i nie potrafił zaakceptować?

-Czyli zostałeś w szkole.- Zażartowałem.

Kąciki jego ust na chwilę wygięły się ku górze.

-Można tak powiedzieć.

Znowu zapanowała między nami cisza. Żeby nie było tak niezręcznie, oboje wypiliśmy trochę kawy.

-A powiedz mi, ciężko było ci dokonać korekty płci?- Walnąłem bez zastanowienia.

Spojrzałem na jego twarz, która nagle lekko pobladła. Jego myślo wydawały się być w zupełnie innym wymiarze. Już miałem przeprosić za zadanie tak osobistego pytania, gdy nagle Michał zaczął odpowiadać.

-To było straszne, ja nie miałem wtedy nikogo, bo jak wiesz nie jestem zbyt towarzyską osobą, a rodzice się mnie wyrzekli. Powiedzieli mi, że zabiłem ich córkę i że jestem opętany. Były takie chwile że chciałem albo ze sobą skończyć, albo wrócić do domu i powiedzieć im, że to był żart, ale wiedziałem, że życie w tym ciele mnie zabije.

Siedziałem naprzeciwko niego nie wiedząc, co mu mogę odpowiedzieć, albo w jaki sposób go pocieszyć. Nie znaliśmy się na tyle dobrze, żebym wiedział co Michał chce ode mnie usłyszeć. Jak dotąd jedynym co nas łączyło był fakt, że chodziliśmy razem do klasy i wspólnie spędzona noc.

-Ale jednak - dodał Lisowski- był to szczęśliwy czas, pełen oczekiwania na lepsze i nadziei. Byłem coraz bliżej bycia sobą.

Uśmiechnął się do mnie w niezwykle uroczy sposób, a ja nieudolnie odpowiedziałem mu tym samym. Wtedy jednak mój rówieśnik spojrzał na zegarek zawieszony na ścianie kawiarni i westchnął.

-Za chwilę będę musiał się zbierać, wiesz? Mam w domu tonę kartkówek i testów do sprawdzenia, a obiecałem dzieciakom, że oddam im to wszystko jak najszybciej. Chociaż klasa maturalna z rozszerzeniem humanistycznym pewnie by wolała, żebym ich prace zgubił, poszło im tak samk wybitnie jak zawsze.- Powiedział wzdychając.

Poczułem, że zbliża się czas pożegnania, którego tak bardzo się bałem. Obecność młodego nauczyciela historii dobrze na mnie wpływała, dlatego też nie chciałem, żeby sobie poszedł. W moim umyśle pojawiła się obawa, że jeśli pozwolę mu odejść teraz, to już więcej go nie zobaczę.

-Zobaczymy się jeszcze?- Spytałem pełen nadziei.

Spojrzał na mnje zamyślony, a moje serce zamarło, szykując się na odmowę i towarzyszącą jej kiepską wymówkę.

-No jasne. Przyjemnie mi się z tobą rozmawia.- Odpowiedział z uśmiechem.

Zapisał coś na małej karteczce, którą mi podał. Był to numer telefonu. Następnie zaczął się zbierać do wyjścia.

-Zaczekaj!- Zawołałem -A ty nie chcesz mojego numeru?

Spojrzał na mnie jakbym mówił do niego w innym, niezrozumiałym języku.

-A co, zmieniłeś ten, który miałeś w liceum na inny?- Spytał szczerze zdziwiony.

-Nie.- Odparłem zgodnie z prawdą.

-To nie rozumiem, skąd to pytanie. Przecież mam twój numer.

Po jego słowach wyszliśmy z kawiarni prosto na deszcz.

-Cholera, w tym kraju wiecznie coś pada.- Powiedział lekko zirytowany.

-Może cię podwieść do domu?- Zaproponowałem z nadzjeją.

Znowu się zaśmiał. Miał bardzo ładny śmiech, którego mógłbym słuchać godzinami. Tak samo jak jego głosu.

-Mieszkam blisko, dam sobie radę. To zwykły deszcz, jakby to był potop składający się ze Szwedów, to wtedy może bym cię poprosił o niewielką pomoc.- Zażartował.

Zawsze słyszałem, że żarty historyków są na innym, niezrozumianym dla przeciętnego obywatela poziomie, ale nic mnie nie przygotowało na to, że jest aż tak źle. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, na co mój rozmówca jedynie machnął ręką.

-W każdym razie chciałem powiedzieć, że nie musisz mnie podwozić. Spacer mi nie zaszkodzi, a jakbym spotkał agresywnych Szwedów grożących mi potopem to zadzwonię do ciebie. Mam przecież twój numer.- Powiedział blondyn dodając cicho, że nikt nie docenia jego żartów.

Następnie pożegnaliśmy się krótkim uściskiem dłoni, po czym historyk odwrócił się i ruszył przed siebie w deszczu. Przez chwilę obserwowałem jego oddalającą się drobną sylwetkę, ale w momencie gdy skręcił w jedną z uliczek i nie mogłem go dostrzec, pozostało mi jedynie wsiąść w samochu i pojechać do domu. Tak też zrobiłem.

Gdy byłem w mieszkaniu wziąłem szybki prysznic, aby ogrzać się po spotkaniu z mokrym i zimnym deszczem. Było to bardzo przyjemne i pozwoliło mi się zrelaksować. Potem wprowadziłem numer Michała do kontaktów w moim telefonie, wysyłając mu przy okazji wiadomość:

     "Żadnych potopów nie spotkałeś?"

Po krótkiej chwili, która dla mnie była niczym wieczność, otrzymałem odpowiedź:

     "Wolałbym rozbiory, potop i okupację naraz, jeśli tylko dzięki temu nie musiałbym sprawdzać testów"

Przypomniało mi to, że ja również powinienem zabrać się do pracy nad projektem grafiki do teklamy pewnej znanej firmy komputerowej. Z westchnieniem podszedłem do potrzebnego i sprzętu i zacząłem działać. Wpadłem w trans twórczy, z którego obudził mnie dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości. Była od Michała, życzył mi dobrej nocy. Odpisałem mu i zerknąłem na zegarek. Było już po godzinie pierwszej w nocy. Lisowski miał rację, trzeba iść spać. Uznałem, że projekt dokończę rano i położyłem się do łóżka, które pierwszy raz wydawało mi się dziwnie puste.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz